Eurowizja - festiwal plagiatów i LGBT?

12 maja 2020 miał się odbyć pierwszy półfinał 65. Konkursu Piosenki Eurowizji w Rotterdamie (Niderlandy). Jednak przez wiadomą sytuację konkurs ten odwołano. Tuż po decyzji o przełożeniu Eurowizji na przyszły rok pojawiła się część komentarzy mówiących, że "przecież mogli zrobić to bez publiczności". Problem w tym, że właśnie nie mogli. Zakładając, że w Niderlandach byłyby takie same obostrzenia, jakie są w Polsce, to nie byłoby żadnych szans na zrealizowanie tego wydarzenia. Samych osób występujących na scenie (prowadzący konkurs, reprezentanci poszczególnych państw, ewentualnie jakiś zespół taneczny który występuje w przerwie między zakończeniem występów a podaniem wyników głosowania) jest na pewno ponad setka. Do tego jeszcze kamerzyści, komentatorzy (nie, oni nie komentują z jakiegoś studia w swoim państwie, tylko mają swoje stanowiska w miejscu konkursu), pracownicy techniczni (którzy między występami wnoszą i wynoszą jakieś większe instrumenty, ewentualnie dekoracje), fotoreporterzy, dziennikarze i wiele innych pracowników, to razem może być nawet 1000 osób lub więcej. Pomijając już liczbę ludzi, to nieco dziwnie by to wyglądało, gdyby wszyscy stali dwa metry od siebie, i do tego w maseczkach 😷

Na chwilę obecną nie ma podanych dokładnych dat półfinałów i finału konkursu w 2021. Jeśli chodzi o reprezentację Polski, to (według angielskiej Wikipedii) Alicja Szemplińska, która miała wystąpić w tym roku, na swoim Instagramie i w wywiadach poinformowała, że jest gotowa wystąpić za rok. Telewizja Polska jednak do dziś nie podjęła w tej sprawie decyzji i Polska wciąż nie potwierdziła wzięcia udziału w 2021. U wielu państw, które już potwierdziły swoje uczestnictwo w kolejnym konkursie, zapowiedziano, że wystąpią ci sami artyści, którzy mieli wystąpić w tym roku. 

Dlaczego festiwal LGBT? 

Chyba nie skłamię, jeśli napiszę, że od przełomu zeszłego i obecnego stulecia coraz częściej w Eurowizji zaczęły się pojawiać wątki związane z mniejszościami seksualnymi. W 1998 konkurs wygrała Dana International reprezentująca Izrael, która pięć lat wcześniej przeszła operację korekty płci. Wystąpiła także w 2011, lecz nie odniosła ponownie sukcesu (nie przeszła do finału). Natomiast w 1999 oraz 2019 pojawiła się na scenie na tzw. występach interwałowych. Sam wybór Dany na reprezentowanie Izraela przez tamtejszą telewizję nie spodobał się ortodoksyjnym Żydom i konserwatystom. 

Zostając przy temacie transseksualizmu, nie mogłam nie wspomnieć o Conchicie Wurst. Właściwie to nie jest transseksualistka, a drag queen. W końcu Thomas Neuwirth (to jego prawdziwe nazwisko) nie przeszedł niczego w kierunku zmiany płci. Dalej opisując go będę używać żeńskiej formy. Conchita wygrała konkurs w 2014. Gdy w finale przyszła pora na podanie wyników głosowania od poszczególnych państw, litewski sekretarz ogłaszający, kto ile dostał punktów od tego państwa, wyjął maszynkę do golenia i powiedział "Teraz jest czas na golenie" (oczywiście po angielsku 😉). Jeden z prowadzących odpowiedział mu "Czas na golenie? Chyba nie", prawdopodobnie w celu zwrócenia uwagi, że to zachowanie jest co najmniej niesmaczne wobec Conchity. Poniekąd angielski komentator stanął w jej obronie, wiedząc, że ten docenił drag queen za odwagę i oryginalność oraz nie spodobało mu się to, co zrobił sekretarz zza naszej północno-wschodniej granicy. Jeśli chodzi o krytykę, to w głównej mierze kraje z Europy Wschodniej nie chciały występu Wurst na Eurowizji. Powstała nawet strona na Facebooku "NIE dla Conchity Wurst w Konkursie Piosenki Eurowizji". Ostatnio austriacka gwiazda nieco zmieniła swój wygląd pokazując się w bardzo krótkich włosach. 

Oczywiście nie można zapomnieć o takiej postaci jak Wierka Serdiuczka, która tak jak Conchita Wurst występuje jako drag queen. W 2007 reprezentujący Ukrainę artysta zdobył drugie miejsce w finale konkursu, przegrywając z Serbią. Sam tytuł piosenki ("Dancing Lasha Tumbai") wywołał kontrowersje, ponieważ dwa ostatnie słowa w nim brzmią podobnie do "Russia Goodbye". Miało to nawiązywać do pomarańczowej rewolucji na Ukrainie z przełomu 2004 i 2005 roku. Wierka także pojawiła się gościnnie na Eurowizji w 2017 i 2019.

Czas przejść do kwestii orientacji seksualnej. Wzięłam pod uwagę tylko zwycięzców konkursu. Pierwszą homoseksualną zwyciężczynią Eurowizji (2007) jest Marija Šerifović, reprezentantka Serbii. W 2013 oznajmiła, że jest lesbijką.

W 2012 konkurs wygrała reprezentująca Szwecję Loreen. Jej zwycięski utwór "Euphoria" stał się numerem 1 na listach przebojów w wielu państwach, także w Polsce. Piosenkarka zapisała się też w historii Eurowizji dzięki zdobyciu aż osiemnastu maksymalnych 12-punktowych not, co ustanowiło nowy rekord. Artystka jest biseksualna.

Wracając jeszcze na chwilę do Conchity Wurst, artysta ten (przypomnę, że on nie jest trans, tylko drag queen) jest homoseksualistą. Ma męża Jacquesa.

Zeszłoroczny zwycięzca konkursu Duncan Laurence w 2018 ujawnił, że jest biseksualny.

No dobrze, zaledwie kilku eurowizyjnych uczestników jest nieheteronormatywnych, więc dlaczego przez niektórych ten konkurs jest uważany za festiwal LGBT?

Jednym z powodów mogą być...Węgry! W zeszłym roku państwo to postanowiło zbojkotować Eurowizję, ponieważ tamtejsze władze uważają ten konkurs za "zbyt gejowski"*. Jeśli choć trochę interesujesz się polityką zagraniczną, to pewnie wiesz, jaki stosunek ma węgierski rząd do społeczności LGBT. A ponieważ "Polak, Węgier - dwa bratanki", to niewykluczone jest, że nasz kraj może (ale nie musi) pójść ich śladem.

*ta informacja została jednak uznana przez węgierskiego rzecznika rządu za fake news, co nie zmienia faktu, że ten kraj ma delikatnie mówiąc nieprzyjazne podejście do wszelkich mniejszości seksualnych, więc mimo to można wciąż twierdzić że właśnie przez to Węgry się wycofały z udziału w konkursie

W 2009 odbył się Konkurs Piosenki Eurowizji w Rosji w Moskwie. Jego finał odbył się 16 maja (o ironio 16 maja bieżącego roku również miał się odbyć finał. Przypadek? Nie sądzę 😉). Tak się złożyło, że tego samego dnia odbyła się także coroczna parada równości zorganizowana przez rosyjskiego działacza praw homoseksualistów Nikołaja Aleksiejewa. Władze stolicy jednak nie zgodziły się na organizację tej parady, w związku z czym ta została przerwana przez policję i aresztowano 20 uczestników, w tym wspomnianego Aleksiejewa. Reprezentanci Szwecji i (jeszcze wtedy) Holandii byli wśród osób wspierających te wydarzenie. Malena Ernman reprezentująca Szwecję powiedziała, że będzie z dumą nazywać się gejem oraz była smutna że moskiewski rząd nie pozwolił "hołdować miłości". Nadmienię, że ona wcale nie jest homoseksualistką. Holenderski zespół De Toppers oznajmił, że jeśli demonstracja zostanie stłumiona siłą, odmówią wejścia na scenę podczas finału. Natomiast zwycięzca konkursu Alexander Rybak nazwał Eurowizję "największą paradą gejów".

Na konkursie w 2013 w Baku w Azerbejdżanie na koniec występu Krista Siegfrieds, reprezentantka Finlandii, pocałowała w usta jedną z chórzystek. Oczywiście to było komentowane jako lesbijski pocałunek. Wokalistka jednak lesbijką nie jest, gdyż była mężatką (jest po rozwodzie) i obecnie mieszka ze swoim partnerem w Rotterdamie.

Pięć lat później, w 2018, podczas konkursu w Lizbonie temat LGBT poruszyły Irlandia oraz Finlandia. Ryan O'Shaughnessy w swojej piosence "Together" śpiewał wbrew tytułowi o nieudanym związku, a podczas występów oraz w teledysku pojawiło się dwóch tancerzy odgrywających rolę pary homoseksualnej. Saara Aalto, fińska piosenkarka (lesbijka) w utworze "Monsters" śpiewała o "celebracji własnej tożsamości". W teledysku do tego kawałka wzięli udział transseksualni tancerze.

Niewykluczone, że takich sytuacji z motywem LGBT w tle na Eurowizji było więcej, ale albo ich nie pamiętam albo nie mogłam znaleźć wystarczających informacji na ich temat. 

Plagiaty w konkursie 

W Eurowizji podobieństwa do innych utworów mogę podzielić na trzy kategorie: przypadkowe i nieświadome podobieństwa niemające nic wspólnego z kopiowaniem, plagiaty innych piosenek (często znanych hitów) oraz plagiaty innych EUROWIZYJNYCH utworów, bo takie przypadki również się zdarzały. Tutaj skupię się na dwóch ostatnich kategoriach. Pod uwagę wezmę tylko piosenki wykonywane podczas konkursów w ostatniej dekadzie (2010-2019), ponieważ omówienie wszystkich plagiatów, które miały miejsce w historii całego konkursu, było tak wiele, że czytanie tego zajęłoby Ci co najmniej pół godziny, a jak mogłeś zauważyć, to ten wpis jest dotychczas najdłuższy na blogu. 

Po ukazaniu się piosenki "Glorious", która była niemiecką propozycją w konkursie w 2013, tamtejszy tabloid "Zeit" podał informację, że utwór ten przypomina zwycięski kawałek z poprzedniego roku, "Euphoria". Jednak niemiecka telewizja oraz autorzy utworu z 2012 uznali, że między piosenkami nie ma podobieństwa. Dla mnie podobny, o ile nie taki sam jest rytm w dwóch utworach. Poniżej są linki do nich. Możesz odsłuchać i ocenić sam. 


Zostając w 2013, o plagiat posądzono także rosyjską propozycję "What If", która była porównywana m.in. do "Pozwól żyć" Gosi Andrzejewicz. Jednak twórcy utworu zaprzeczyli, iż zostały naruszone prawa autorskie. Także tutaj zostawię linki do wymienionych piosenek.


Przechodząc rok dalej, w 2014 posądzono o plagiat rumuńską piosenkę "Miracle". Raczej nie skłamię, jeśli napiszę, iż ten fakt wyszedł poza Europę. Dlaczego? Otóż utwór ten porównano do "Neon Lights" Demi Lovato. Natomiast hiszpańscy fani Eurowizji zauważyli podobieństwo teledysków rumuńskiej propozycji oraz właśnie hiszpańskiej z tego samego roku. Dokładniej chodzi o motyw tańca w deszczu. Paula Seling (rumuńska wokalistka) skomentowała to broniąc reżysera jej teledysku, że on raczej nie obejrzał wcześniej wszystkich teledysków do eurowizyjnych piosenek, a także powiedziała, że "kopiowanie konkurentów w konkursie byłoby absurdem". Poniżej są załączniki do wymienionych utworów, więc oceń sam podobieństwo w brzmieniu i teledyskach, jeśli masz ochotę.


W tym samym roku o naruszenie praw autorskich oskarżono francuski zespół Twin Twin, bowiem ich piosenka "Moustache" miała być plagiatem utworu "Papatouai" w wykonaniu Stromae'a. Problem w tym, że naprawdę sytuacja jest wręcz odwrotna. Francuskie trio uważa bowiem, że swój utwór napisali już rok przed premierą kawałka belgijskiego artysty. Zatem jeśli już ktoś miałby od kogoś ściągać, to Stromae od Twin Twin.


Wrócę jeszcze raz do Conchity Wurst (już ostatni raz, obiecuję). Jej zwycięski utwór "Rise Like A Phoenix" został posądzony o plagiat piosenki "Always" Bon Joviego z 1994. Portal eska.pl podaje, że zwrotka utworu austriackiej drag queen przypomina do złudzenia zwrotkę znanej rockowej ballady.


Przejdźmy do kolejnego roku. W 2015 konkurs wygrał Szwed, który swoim nazwiskiem reklamuje znaną polsko-hiszpańską markę AGD* 😉 Podczas szwedzkich eliminacji do Eurowizji (Melodifestivalen) zaczęto uznawać utwór "Heroes" za plagiat "Lovers On The Sun" Davida Guetty. Zarzucano także podobieństwa teledysku do klipu "The Alchemy of Light" A DandyPunka. Twórcy zwycięskiego konkursowego utworu zaprzeczyli obu tym zarzutom, jednak Europejska Unia Nadawców zleciła im zmianę oprawy na scenie podczas występu. 

*ten Szwed to oczywiście Måns Zelmerlöw


Przechodząc do roku 2016, po finale belgijskich eliminacji do Eurowizji, zwycięską piosenkę "What's The Pressure" porównywano do "Sax" brytyjskiej piosenkarki Fleur East. Przyznam szczerze, że jak kiedyś usłyszałam w radiu fragment tego drugiego utworu, to na początku pomyślałam, że to właśnie "What's The Pressure". W każdym razie Laura Tesoro (wykonawca belgijskiej propozycji) skomentowała to mówiąc, że piosenki funkowe są bardzo łatwe do stworzenia ze względu na prostą linię melodyczną i obecność trąbek.


Żeby nie było, że reprezentacja Polski na Eurowizji jest cały czas nieskazitelna, to niestety nieco oberwało się Michałowi Szpakowi. Nie tylko przez skrajne różnice w punktach przyznanych przez jury a tymi od telewidzów*, ale też dlatego, że jego utwór "Color Of Your Life" został uznany za plagiat "Dawaj za" zespołu Lube. Jednak z wytwórni Sony Music Entertainment Poland wyszło oświadczenie, że utwór wcale plagiatem nie jest.

*Polska w finale konkursu dostała od jury 7 punktów, a od telewidzów aż 222. To znaczy, że biorąc pod uwagę tylko głosowanie jurorów, Polska znalazłaby się na 25. (przedostatnim) miejscu, a jeśli wziąć tylko głosowanie telewidzów, Szpak wylądowałby na miejscu trzecim, przegrywając tylko z Rosją i Ukrainą. Nasz kraj ostatecznie pojawił się na ósmej lokacie.


Na konkursie w 2017 pojawiło się kilka podejrzeń o plagiat, gdzie piosenki miały kopiować ze znanych utworów. Napiszę tylko o niektórych z nich. Pierwszym, które wymienię, to propozycja Cypru, "Gravity". Sama zauważyłam duże podobieństwo do kawałka "Human". Piosenka na konkurs zza naszej zachodniej granicy nieco przypomina "Titanium" Davida Guetty oraz Sii. Natomiast serbski konkursowy utwór miał ściągać od "Firework" Katy Perry.




W kolejnym roku, podczas Eurowizji w Lizbonie, zdarzyły się dwa przypadki posądzeń o plagiat, lecz oryginalne utwory są tak mało znane, że nie będę tego poruszać. Natomiast na konkursie w 2019 nie pojawiły się żadne kontrowersje dotyczące plagiatów.

Co dalej z Eurowizją? 

Odchodząc od tematu kopiowania utworów, moim eurowizyjnym faworytem tego roku jest austriacka propozycja Vincenta Bueno "Alive". Jednak zarówno ta piosenka, jak i wszystkie inne, które miały zostać zaprezentowane w 2020, nie będą mogły być wykonane na konkursie w przyszłym roku.


Na pocieszenie dla fanów Eurowizji powstał projekt Europejskiej Unii Nadawców o nazwie "Eurovision Home Concerts". Jest to transmisja na żywo emitowana w każdy piątek o 17:00 na kanale Eurovision Song Contest na YouTube. Podczas tej transmisji artyści wykonują konkursowe utwory oraz covery innych piosenek z tego konkursu. Ostatni taki koncert na żywo odbędzie się 15 maja, a następnego dnia o 21:00 czasu polskiego na TVP1 (oraz w większości publicznych stacji telewizyjnych w krajach europejskich i w Australii) zostanie wyemitowany program zastępujący finał tegorocznego konkursu o polskim tytule "Światło dla Europy" (oryginalny tytuł: "Eurovision: Europe Shine a Light"). Program będzie transmitowany także w internecie, a w ramach ciekawostki mogę dodać, że transmisję w sieci poprowadzi niderlandzka youtuberka znana jako NikkieTutorials.

Wielkie dzięki, jeśli doczytałeś do końca. Następny wpis będzie również poniekąd związany z koronawirusem, a także z YouTube. Ech, prawdopodobnie zgadłeś, o czym napiszę 😉

Tymczasem do następnego wpisu, cześć! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SETNY POST NA BLOGU... i co dalej? - statystyki, podsumowanie i kilka pytań do Was

Analiza tekstu: PRO8L3M - Nicea

Analiza tekstu: sanah - Marcepan