„HOLY FVCK” - recenzja albumu

Demi Lovato | Holy Fvck
Fot. holyfvckthealbum.com

Data wydania: 19 sierpnia 2022

Liczba utworów: 16

Gatunki: hard rock, pop punk, rock 

Pewnie tak jak ja nie spodziewaliście się, że Demi Lovato przeszła* na ciężkobrzmieniową stronę mocy. Jeśli jednak wśród Was są nieprzerwani fani artystki, to pewnie pamiętacie, że jej dwa pierwsze albumy również miały rockowe wpływy.

Singlem promującym płytę jest Skin of My Teeth. Niedawno, bo 13 sierpnia wystartowała trasa koncertowa mająca na celu wylansować krążek, Holy Fvck Tour. Polscy fani Demi Lovato niestety nie mogą liczyć na to, że ich idolka podczas tej trasy odwiedzi nasz kraj lub w ogóle Europę. No chyba że chce się Wam jechać do USA, Brazylii, Kolumbii, Argentyny, Chile lub Kanady bądź mieszkacie w którymś z tych państw, to śmiało wyszukujcie czy bilety są jeszcze dostępne.

*niecały miesiąc temu ogłosiła, że wróciła do używania żeńskich zaimków, więc to raczej oczywiste, że w tym wpisie będę opisywać ją jako kobietę 

1.  FREAK (feat. YUNGBLUD)

2. SKIN OF MY TEETH

3. SUBSTANCE

4. EAT ME (feat. Royal & The Serpent)

5. HOLY FVCK

6. 29

7. HAPPY ENDING

8. HEAVEN

9. CITY OF ANGELS

10. BONES

11. WASTED

12. COME TOGETHER

13. DEAD FRIENDS

14. HELP ME (feat. Dead Sara)

15. FEED

16. 4 EVER 4 ME 

Pisownię tytułów utworów wzięłam ze Spotify, więc nie dziwcie się, że wszystko jest wielkimi literami.

Na dzień dobry wita nas kawałek o rockowym brzmieniu, lecz o popowym zabarwieniu, czyli FREAK. Moim zdaniem połączenie obu tych gatunków jest bardzo dobre i wręcz czuję taką równowagę, że nie ma w tej piosence niczego za dużo ani za mało.

Demi Lovato - SKIN OF MY TEETH (Official Video) - YouTube
Fot. youtube.com

SKIN OF MY TEETH przywraca u mnie wspomnienia związane z dawną Demi, której słuchałam w podstawówce i na początku gimnazjum (tak, jestem z tych roczników, które jeszcze do gimby chodziły). W drugiej połowie utworu można usłyszeć potencjał wokalny piosenkarki. W ramach ciekawostki dodam, że Demi Lovato jest na trzecim miejscu wśród kobiet, które osiągnęły najwyższe dźwięki w skali. Wyżej są tylko Mariah Carey i Ariana Grande.

Kolejna piosenka, SUBSTANCE, wnioskując po tekście, opowiada o epizodzie brania narkotyków przez niegdysiejszą gwiazdę stacji Disney Channel. Poza tym jest to praktycznie typowy rockowy kawałek. Nic więcej nie mam tu do dodania.

Następnym mało przyjemnym poruszanym tematem na tej płycie jest kanibalizm. Tak przynajmniej sugeruje tytuł kolejnego kawałka, EAT ME. Jednak nie chodzi tu dosłownie o jedzenie ludzi, lecz bardziej o duchowe ich spróbowanie. Nie wiem, czy zrozumieliście co mam na myśli, ale jeśli nie, to może przesłuchanie utworu Wam pomoże. Co do brzmienia, mamy tu jak na razie najcięższą piosenkę z elementami metalu. Ja to mogłabym porównać z zespołem Måneskin o jeden poziom ciężkości brzmienia wyżej.


Po narkotykach i kanibalizmie nadszedł czas na tytułowy utwór, czyli HOLY FVCK. I szczerze, to nie wiem co napisać. Moim zdaniem piosenka jest wręcz nijaka. Spodziewałam się czegoś z petardą, a tu Demi mnie trochę zawiodła. 

Demi Lovato - 29 (Lyric Video) - YouTube
Fot. youtube.com

W związku z tym przejdźmy do kolejnego kawałka, którym jest 29. Względem poprzedniej piosenki jest to totalne przeciwieństwo. Jestem nią pozytywnie zaskoczona i ze wszystkich omówionych do tej pory jest moją ulubioną. Pewnie to zabrzmi dość abstrakcyjnie, ale widzę, że ten utwór ma duszę. Jest to swoista alternatywa dla kawałka 22 Taylor Swift. 

Jedyne, do czego ewentualnie mogłabym się przyczepić, to końcówka piosenki. Myślę, że wokalizowanie na koniec było zbędne, więc można by było je usunąć bądź też powtórzyć refren i byłoby wtedy idealnie.

HAPPY ENDING opowiada głównie o depresji, z którą zmagała się artystka (polecam przeczytać ten artykuł: "Sweet But Psycho" - choroby psychiczne muzyków; wprawdzie nie ma tam nic o depresji u Demi Lovato, ale są podane inne choroby psychiczne, które miała). Sama zainteresowana w portalu genius.com podaje, że ma nadzieję, że osoby, które słuchają tej piosenki, nie są same. Interpretować można to dowolnie. Utwór ma w sobie delikatną, lecz odczuwalną moc. Jak dla mnie, jeden z lepszych na tej płycie.

Piosenką z pewnego rodzaju sprzecznością jest HEAVEN. Melodycznie jest daleko od niebiańskich klimatów. Nie usłyszycie zatem spokojnego podkładu z harfą i chórami w tle. Jedynie w ostatnich sekundach utworu pojawia się chór w stylu gospel, ale nic więcej z tych klimatów nie ma. Podobnie jak HOLY FVCK, również i ten kawałek jest dla mnie nijaki.

Proszę Państwa, chyba mamy nowy oficjalny hymn Los Angeles, zatytułowany CITY OF ANGELS. Zanim go przesłuchałam, myślałam że będzie to cover piosenki 24kGoldn o tym samym tytule, ale jednak nie. Bo kawałek Demi Lovato jest 10 razy lepszy! Dużą robotę odwaliła tu gitara elektryczna, której już pierwsze akordy przekonały mnie do stwierdzenia, że to będą dobrze spędzone blisko trzy minuty słuchania.

Wracamy do tematyki okołośmiertelnej, a dokładnie do kości, bo tak na nasz język można przetłumaczyć tytuł kolejnej piosenki, którą jest BONES. Jako że mam lekkiego bzika na punkcie Eurowizji, tytuł skojarzył mi się z utworem reprezentowanym przez Bułgarię w tymże konkursie w 2018. Uprzedzając pytania, to nie jest cover, tylko zbieżność tytułów. 

Mamy tu do czynienia z kolejnym mocniej brzmiącym kawałkiem. Tu również powołam się na zespół Måneskin (o ironio, znowu Eurowizja), bo sampel z gitary elektrycznej skojarzył mi się z ich zwycięską piosenką Zitti E Buoni. Przesłuchajcie sami i porównajcie.


 


Przechodząc do kolejnej piosenki, wyjaśnijmy sobie najpierw, co znaczy angielskie słowo WASTED. Otóż tłumacz Google przekłada ten wyraz na polski jako zmarnowany. Tego utworu jednak absolutnie nie mogę uznać jako taki, ponieważ tytuł zupełnie nie pasuje do brzmienia kawałka. Co tu dużo pisać, podobnie jak FREAK jest tu wręcz perfekcyjna równowaga rocka z popem. 

Co do COME TOGETHER, to za bardzo nie mam zdania. Wprawdzie jest to kolejna piosenka z powerem, ale w sumie nic poza tym.

Demi Lovato – DEAD FRIENDS Lyrics | Genius Lyrics
Fot. genius.com

Następny utwór stanowi swojego rodzaju metaforę. DEAD FRIENDS traktuje o tęsknocie za zmarłymi przyjaciółmi, lecz nie w dosłownym znaczeniu, ale chodzi tu o to, że ta dawna przyjaźń jest martwa, bo wszyscy zerwali kontakt, każdy rozszedł się w swoją stronę itp. Podobnie jak przy COME TOGETHER, nie mam nic więcej do napisania.

Jednym z ważnych tematów poruszanych na tej płycie jest niewtykanie nosa w nieswoje sprawy. O tym właśnie jest piosenka HELP ME. Generalnie można z niej wywnioskować to, że jeśli ktoś Was nie pytał o zdanie w jakiejkolwiek sprawie (wygląd, odżywianie, problemy w związku itd.), to powinniście zachować swoją opinię dla siebie. Podobnie jest z nieproszeniem o pomoc. Jeśli ktoś z Waszych znajomych nie chce i nie oczekuje od Was pomocy lub wsparcia (materialnej, emocjonalnej czy jakiejkolwiek innej), to powinniście się pohamować z tym. 

Oczywiście nie mam tu na myśli sytuacji ekstremalnych, takich jak przemoc domowa, czy wypadek, w którym ktoś stracił przytomność (to raczej logiczne, że osoba nieprzytomna nie poprosi o pomoc). Kończąc wywód psychologiczno-moralny (czy jakkolwiek go nazwiecie), napisałabym, że utwór jest trochę w stylu Linkin Park, lecz w wersji kobiecej.

FEED przenosi nas melodycznie o 20 lat wstecz. Przynajmniej ja odniosłam wrażenie, że stylem utwór przypomina pop-rockowe kawałki z lat '00. Piosenka jest dosłownie o tym, że artystka ma w sobie dwa wilki i to do niej należy decyzja, którego z nich nakarmi. Zapewne chodzi tu o dwa usposobienia. Biorąc pod uwagę, że Demi Lovato ma chorobę afektywną dwubiegunową, to wszystko się ze sobą łączy.

Brzmień rodem z lat dwutysięcznych ciąg dalszy usłyszymy w ostatnim kawałku, 4 EVER 4 ME. Utwór jest dość spokojny w porównaniu z większością piosenek w tym albumie. Tekst traktuje o jednej rzeczy - byciu zakochanym.

W ramach podsumowania, słuchając tej płyty piosenka po piosence, odniosłam wrażenie, że trafiłam na jakąś sinusoidę, która wygląda mniej więcej tak: utwór okej, bez szału → tragedia, jak można tego słuchać → o kurde, zarąbiste → utwór okej, bez szału itd. Jak napisałam wyżej, kiedyś słuchałam Demi Lovato bardziej regularnie, ale gdzieś od końca gimnazjum porzuciłam ją. Czy słusznie? Trudno powiedzieć. Na pewno od tego czasu dość mocno zmieniła swój styl. 

Jako, że metal i rock to nie są gatunki, którymi się raczę na co dzień, chyba oczywiste jest, że niewiele utworów z tego krążka dodałam do ulubionych, chociaż 3 z 16 kawałków (29, CITY OF ANGELS, WASTED) to i tak nie najgorszy wynik.

Moja ocena: 6,5/10

A Wy, tak jak ja, też kiedyś słuchaliście Demi Lovato? A może nadal ją lubicie? Dajcie znać w komentarzu.

Do następnego wpisu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SETNY POST NA BLOGU... i co dalej? - statystyki, podsumowanie i kilka pytań do Was

Analiza tekstu: PRO8L3M - Nicea

Analiza tekstu: sanah - Marcepan