„BORN PINK” - recenzja albumu BLACKPINK

Album BLACKPINK BORN PINK Air-KiT – Kpopowo.pl – gadżety KPOP, merch,  albumy CD, BT21, LINE FRIENDS
Fot. kpopowo.pl

Data wydania: 16 września 2022

Liczba utworów: 8

Gatunki: k-pop, hip-hop

Moi drodzy, blog poszerza swoje muzyczne horyzonty i jak możecie zobaczyć po gatunkach, tym razem ocenię album k-popowy chyba najpopularniejszego girlsbandu z kraju Daewoo i Hyundaiem płynącego. 

Jest to piąty krążek (wliczając także płyty z tras koncertowych) tego zespołu. Na wstępie zdziwił mnie fakt, że jest on zaliczany jako album, a nie jako EP-ka, bo wszystkie osiem kawałków trwa łącznie 24,5 minuty. I tu pojawia się problem związany z definicją EP-ki. Otóż, jak podaje ciocia Wikipedia:

[...] Nowoczesne EP jest zwykle definiowane jako generalnie od czterech do sześciu utworów, przy czym niektóre źródła ustalają maksymalnie siedem utworów lub 28 minut jako sumy czasu trwania zawartych na nim utworów.

Zatem BORN PINK kwalifikuje się jako pełny album, ale tylko w liczbie piosenek. Jak pewnie się już domyślacie, wszystkie kawałki trwają 24,5 minuty, bo są krótkie. Większość z nich długością oscyluje wokół trzech minut, jedynie The Happiest Girl odstaje od reszty, bo trwa trzy minuty i 42 sekundy.

I przechodząc do utworów właśnie, oto ich lista: 

  1. Pink Venom
  2. Shut Down
  3. Typa Girl (Explicit)
  4. Yeah Yeah Yeah
  5. Hard To Love (Explicit)
  6. The Happiest Girl
  7. Tally (Explicit)
  8. Ready For Love
Pierwszy utwór jest zarazem najpopularniejszym, jeśli chodzi o liczbę odsłuchań, przynajmniej na Spotify (ponad 217 mln). Pink Venom wita nas popowym brzmieniem z domieszką trapu. Część słów jest po koreańsku, a część po angielsku, i od razu informuję, że część piosenek właśnie taka będzie. Muszę przyznać, że całkiem ciekawie wyszły dziewczynom te trapowe wpływy.
 

 
Shut Down wbrew tytułowi nie sprawia, że mam ochotę wyłączyć tę piosenkę i jak najszybciej o niej zapomnieć, a wręcz przeciwnie. Hip-hop w wykonaniu zespołu brzmi dla mnie światowo, i należy to potraktować jako komplement. W kawałku wykorzystano sampel skrzypiec z koncertu La Campanella Niccolò Paganinego, co wprowadza cały utwór w rytm walca wiedeńskiego.
 
Kolejny kawałek stanowiący pewną sprzeczność z tytułem, czyli Typa Girl tak naprawdę opowiada o dziewczynie innej niż reszta. Prosty rytm dodaje swojego rodzaju uroku tej piosence, aczkolwiek moim zdaniem nie ma ona do końca siły przebicia. Zapewne, gdybym ustalała playlistę w stacji radiowej pokroju RMF FM, Radio ZET czy jakiejkolwiek w której lecą najpopularniejsze kawałki, to ten utwór nie znalazłby się na niej.
 
A teraz stylem przenosimy się do lat 80., kiedy to królował synthpop. W takim właśnie nurcie jest Yeah Yeah Yeah. O tekście nie będę się zbytnio rozpisywać, bo większość słów jest po koreańsku, a tego języka akurat nie znam, nie mówiąc/pisząc już o charakterystycznym alfabecie Hangul (obawiam się, że tłumacz Google nie poradziłby sobie w 100% i na nasz język pewnie wyszłaby jakaś parodia tego utworu). Póki co, ten kawałek jest jednym z lepszych w tym albumie.
 
 
Najwidoczniej BLACKPINK zachowuje równowagę językową, bo Hard To Love jest w całości po angielsku. Niby jest to zwykły pop, lecz z romantycznym wydźwiękiem. Nie wiedzieć do końca dlaczego, refren przyprawił mnie o ciarki.
 
The Happiest Girl to nic innego niż spokojna ballada traktująca o złamanym sercu i tak jak sugeruje tytuł, byciu szczęśliwą. Pewien fragment tekstu przywołał mi na myśl jedną sytuację z mojego życia, jednak ze względów osobistych pozwolę sobie jej nie przytaczać, tym bardziej że jest to blog muzyczny, a nie strona pokroju zapytaj.onet.pl. W każdym razie ta piosenka jest mi najbliższa z całego krążka.
 


Co do Tally, gdyby nie została skomponowana dla BLACKPINK, to myślę, że zaśpiewałaby to Demi Lovato, bo właśnie z jej stylem kojarzy mi się ów kawałek. I w sumie to by było na tyle z tej piosenki.
 
Imprezowy klimat na koniec zapewni nam Ready To Love. Sama się dziwię, że utwór ma najmniej odsłuchań z całej płyty, bo powinno być odwrotnie. Piosenka ma w sobie swojego rodzaju energię, którą trudno opisać, ale gdyby puścić ją np. na weselu, to raczej nie byłoby wstydu, a nawet kilka osób kawałek ten przyciągnąłby na parkiet. 
 

 
Podsumowanie: BORN PINK to mieszanina kilku odmian popu, hip-hopu, a także dance, co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo pierwotnie myślałam, że będzie tam sam k-pop i nie dość że wszystkie utwory będą do siebie podobne, to też będą po koreańsku i nawet nic z tego nie zrozumiem. Tak się na szczęście nie stało. Dlatego też uważam, że nie powinno się uznawać wykonawców koreańskiego popu za szajs porównywalny do muzyki biesiadnej, ponieważ w tym nurcie (k-pop, nie biesiada xD) można odnaleźć pewne perełki, takie jak właśnie BLACKPINK. Zatem jak na zespół, którego do tej pory w zasadzie w ogóle nie słuchałam, album ten dostanie ode mnie dość wysoką ocenę.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Do następnego wpisu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SETNY POST NA BLOGU... i co dalej? - statystyki, podsumowanie i kilka pytań do Was

Analiza tekstu: PRO8L3M - Nicea

Analiza tekstu: sanah - Marcepan